Lato gaśnie…

Zagadnęło raz w sierpniu
lato pyszne i bujne
jarzębinę krwawiącą liściami korali:
- Skoro jesteś tak jesiennie elegancka i strojna
To znak, że jesień już bliziutko
I że lato, to lato, tak przez wszystkich kochane,
Musi wkrótce (choć nie chce), powoli się oddalić…
Panowanie jego - już króciutkie;
Mówiąc to, lato z trudem hamowało łzy;
Nie chciało bowiem, by ktokolwiek widział, że płacze…
Lecz taki je żal ścisnął za rozgrzane serce,
że - biedne, biedne lato w duchowej swej rozterce
rozdzwoniło się kroplami wrześniowego deszczu…
I czegóż trzeba jeszcze?
Błękit nieba pokryły natychmiast
Brzuchate siwe chmury
I ten wrześniowy (jeden z ostatnich dni lata),
stał się zupełnie nie letni - jakiś jesienny, choć ciepły -
lecz nieco ponury…
A gdy zmierzch już powoli zapadał nad światem,
to widziało się na siwo-pastelowym niebie
Klucze, gromady, szeregi rozkrzyczanych ptaków,
które na razie jeszcze frunęły do swych gwiazd, do siebie;
Lecz tak naprawdę uzgadniały trasę swego odlotu, 
bo marzyły o cieple, o zamorskich palmach,
o grzywiastych oceanach; o locie po niebieskim jak z pocztówki Niebie…
Przepiękna jarzębina to wszystko widziała
I jej samej żal serce ściskało w bezsilnej rozpaczy,
bo doskonale znała los krasnych korali…
Nie chcąc jednak, by lato widziało, że i ona się żali,
Rzekła ze śmiechem przez łzy: Lato, drogie, kochane - 
ty odchodzisz, widzę;
Dostrzegłam twoje łezki, ale z nich nie szydzę;
Żal mi lecz przemijanie jest to rzecz normalna…
A za rok się spotkamy; Toż to radość będzie!
Kiedy co tchu przybiegniesz w złocie, czerwieni, błękicie
I znów - na planecie - Ziemia
wybuchnie bujne życie; i znów - pocałunkiem pozdrowi każdy kwiat;
A ty, kochane lato, obejmiesz panowanie
I znów - twoim będzie - letni, kolorowy, pachnący kwiatami świat!

 

Katarzyna Wilczyńska